Studia, praca, drugie studia, żona, dzieci i jakoś tak cały czas nie było czasu na powrót do pasji..
Aż tu któregoś dnia wchodzę do salonu Suzuki w Opolu i stoi cudo, granatowy duży V-Strom. "To w serwisie?" Pytam. "Nie, komis, na sprzedaż." "Co???" Motor, o którym zawsze śniłem - obok Hondy VFR 750 F - stoi i jest do kupienia! A ponieważ jakoś tak byłem już 1 nogą przed rozwodem, nie musiałem pytać Szanowej Pani Żony o zdanie. Szybka decyzja, że chcę się przejechać.
Kilka dni później umówili mnie z właścicielem - pozdro Irek - na próbną jazdę. Oczywiście nie chciał dać mi się samemu przejechać, bo się zabiję, mówi. Dobra, to będę robił za plecaka. Nigdy w życiu tak się jeszcze nie bałem, zapieprzał tym V-Stromem aż miło. A ten dźwięk V-ki z 2 ogromnych wydechów, po prostu poezja. Gdy zsiadłem, nogi mi się trzęsły ze strachu. Kupuję, mówię!
Sprzęt od 1-szego właściciela, kupiony właśnie tutaj i serwisowany od nowości przez 1 mechanika - pozdro Krzychu - przebieg trochę ponad 40 tys. km. Sprawdziłem tylko przez znajomka w PZU, że przez 4 lata nie było żadnej większej szkody i podpisuję umowę. Zbiłem cenę do 20 tys. i tydzień później wyjechałem z salonu moim ślicznym DL'em, ubrany od stóp do głów w nowe ciuchy i kask.

W międzyczasie wynająłem jeszcze garaż na pobliskim osiedlu i gra, wróciłem do śmigania. V-Stromem przez 3 sezony zrobiłem - wstyd się przyznać - jakieś kilka tysięcy km. Najdalej byłem nim chyba w Wawie na Extreme Moto 2008, gdy Stunter13 - wtedy jeszcze prawie nikomu nieznany chłopak z Niemodlina - wygrał ten turniej, bijąc rywali w mega stylu.
Po drodze zdążyłem zaliczyć 2 szlify, po drugim z nich, jesienią 2009 niestety sprzedałem DL'a bez naprawiania. Pojechał do jakiegoś mechanika w Radomsku, gdzie pewnie otrzymał 2-gie życie i trafił na allegro jak "nówka nieśmigana" (-;