poniedziałek, 7 kwietnia 2014

brzydal, ale daje frajdę z jazdy - test Suzuki Vstrom DL 1000 MY 2014


Tak, tak, nadszedł kwiecień i pierwsze egzemplarze DL 1000 trafiły wreszcie do salonów Suzuki. Na żywo niestety nowy duży Vstrom jest równie brzydki, jak na zdjęciach. Co tu powiedzieć, profil jest kopią GS'a, a facjata jest.. no właśnie jaka jest? Trudno to skomentować, brzydka jak.. Brzydkie Kaczątko?

Ale w motocyklu nie chodzi przecież o wygląd, no chyba że to Ducati, które w każdym modelu jest istnym dziełem sztuki. Ale dla mnie moto to przede wszystkim frajda z jazdy. A jak się o tym przekonać najlepiej? Trzeba umówić się na jazdę testową.

Tak też zrobiłem w ten weekend, sobota godz. 11.oo, salon Dos Toros w Tychach. Gdy już parkowałem, widziałem to kremowe/cappuccino coś, co nawet zrobiło dobre pierwsze wrażenie:



Jak Wam wiadomo, a może i nie, miałem kiedyś starego dużego Vstroma i byłem w nim zakochany. To była cudowna V-ka, która gdy odpalałem silnik, waliła ciężkim basem z obu rur. Coś pięknego.

Tu od razu minus dla nowego Vstroma, bo ma tylko jeden wydech. Wiem, motocykl miał być lekki, zatem dali jeden tłumik, szkoda, bo brzmi fatalnie. Zatem gdy zdecydujecie się na zakup nowego DL'a, obowiązkowo doliczcie do budżetu kilka tysiaków za akcesoryjny wydech, bo z fabrycznym wstyd będzie wyjechać na miasto. Ale wydech i kontrowersyjny dziub, to jedyne wady w wyglądzie tego moto. Reszta jest naprawdę ok, szczególnie z profilu wygląda super.

Testówka wyposażona była w gmole, halogeny, handbary i centralny mini kuferek. Ja bym osobiście handbarów nie kupował, bo nic nie dają, no chyba że ktoś śmiga dużo po lesie i obija często kierownicą o gałęzie, jeśli chodzi o wiatr, to zero efektu, trzeba kupować grzane manety. Mini kuferek też wg mnie porażka, często jeżdżę tylko z centralnym i musi być na tyle duży, aby zmieściły się 2 kaski, w tym nie było na to szans. Jeśli chodzi o gmole, to super, no i te halogeny! Nie wiem jak działają w nocy, bo jazdę miałem w południe, ale sam fakt, że świecą prawie jak ksenony powodował, że widzialność samego sprzętu przez innych kierowców znacząco wzrasta. Ja bym ich nigdy nie wyłączał, znacznie podwyższają bowiem bezpieczeństwo. Krótka instrukcja obsługi komputera i kontroli trakcji i zajmujemy pozycję za kierownicą.



No i tu należy się Suzuki ogromny plus. Moto jest pięknie spasowane pod kierowcę o moim wzroście (187 cm). Pozycja może z 2-3% pochylenia do przodu, ale ponoć można lekko cofnąć kierownicę i wtedy będzie idealnie prosto. Wszystkie przełączniki pod ręką, obsługa komputera wymaga tylko przyzwyczajenia. Odpalamy V-kę i w drogę.



Pierwsze wrażenia są ok, moto fajnie jedzie i tylko burczy troszkę niemrawo. Dla bezpieczeństwa ustawiam kontrolę trakcji w pozycji nr 2, najbardziej czuła, tak na wszelki wypadek, no i daję gaz na maksa. V-ka dość płynnie wchodzi na obroty. Oczywiście nie jest to to samo, co blisko 1,3-litrowa rzędówka w Bandicie ale jak na litrową v-kę to wkręca się na obroty całkiem przyjemnie. Nawet lekki uśmiech pojawia się na twarzy. Upewniam się tylko, że halogeny są odpalone i daję w długą autostradą.

Tak do 190 km/h idzie bardzo żwawo, potem niestety zaczynają się schody. Jak tylko na autostradzie robi się mała górka, nie ma szans dobić do 200, trzeba cierpliwie poczekać na wolne miejsce na lewym pasie i płaski odcinek, wtedy max jaki da się wycisnąć to 206, szkoda, trochę mało. Pamiętam jak nic, że mój stary poczciwy DL 1-szej generacji szedł spokojnie 220. Zatem nowy Vstrom ma jak dla mnie jedną wadę. Biorąc pod uwagę, że zapakuje się go w 3 kufry, tankbaga i może jeszcze plecaczek z tyłu, raczej nie ma szans na płynną jazdę na autostradzie ze stałą przelotową 190 - 200. Szkoda, bo po blisko 70 tysiącach jakie zrobiłem moim Bandziorem po drogach całej Europy, jestem przyzwyczajony właśnie do przelotowej +/- 200, co szczególnie w Niemczech jest czymś po prostu normalnym. To z pewnością duży minus nowego DL'a.

Pamiętam, że jak robiłem w zeszłym roku próbną jazdę DL 650, to mały szedł swobodnie 160,  max 170 i wtedy go skreśliłem mając nadzieję, że nowy Wielki Brat będzie właśnie gonił te 200 bez problemu. No cóż, Suzuki zdecydowało się na 1000-ka, podczas gdy cała konkurencja poszła w 1200 cm3, szkoda. Tu zatem duży minus dla DL 1000.

Dobra, osiągi sprawdzone, czas zobaczyć co ta dzidzia potrafi w terenie. Zjeżdżam z asfaltu i daję ognia na szutrze. Jedynka, dwójka, maneta na maksa i heja! Zabawa na całego, kontrola trakcji szaleje, ale moto idzie idealnie na wprost, żadnych uślizgów, stresu, nic. Ciśniesz ile się da, a Suzi wdzięcznie wybiera wszelkie dziury i można skupić się tylko na tym, aby nie wylądować na jakimś drzewie bądź traktorze, wracającym polną drogą z orki. Super! Trzeci raz w życiu jeżdżę moto z kontrolą trakcji, ale po raz pierwszy odważyłem się popuścić wodze fantazji. Warto było, naprawdę. Nawet na mokrej trawie, sprzęt jest stabilny, coś pięknego.

Ogromny plus za tę pierwszą w historii Suzuki kontrolę trakcji. Tutaj parę słów o niej właśnie. Są 3 tryby pracy: TC off, TC1 i TC2. Off wiadomo, dla odważnych. Tryb 1 to jazda po suchym, po asfalcie, na dobrej przyczepności, wtedy zbytnio nie przeszkadza i można targać na maksa. Tryb 2 to jazda po mokrym, szutrze itp., generalnie po śliskim, wtedy system działa częściej i jest bezpieczniej. Tryb nr 1 uruchomiłem tylko na koniec, wracając już do salonu, nie chciałem po prostu za bardzo ryzykować, bo naprawdę maneta była non stop w maksymalnym odkręceniu.

Parę słów o spalaniu. Testówka miała już kilkaset km nabite i pewnie - jak to na testówce - wszyscy dawali po garach. Komputer pokazywał średnie spalanie 9 litrów, trochę chyba sporo jak na litra. Podczas gonienia po autostradzie z maksymlnie otwartą przepustnicą, momentami nawet pokazywał 13 litrów. Ale tak jak mówię, to nie jest pewnie adekwatne do normalnego użytkowego spalania.

Jeszcze dwa słowa o tym, co miało być mega zaletą nowego DL'a. Chodzi o wagę, dla obniżenia której m.in. inżynierowie z Hamamatsu wywalili drugi wydech. I fakt moto jest leciutkie, oczywiście jak dla gościa który w dowodzie osobistym ma "wzrost wysoki" i waży ponad 90 kg. Ale jak porównuję go do mojego starego DL'a to faktycznie różnica jest spora, oczywiście na plus dla Brzydkiego Kaczątka. Sprzęt jest zwinny, poręczny, łatwo manewruje się między autami, wygodna pozycja stojąca, jest naprawdę ok.

Niestety już naprawdę na sam koniec muszę wspomnieć, że w trakcie testu włączył się jakiś błąd i na czerwono paliła się na panelu kontrolka "F1". Może to tylko było dla mnie przypomnienie, abym nie spóźnił się do domu na kwalifikacje do Grand Prix Formuły 1 w Bahrajnie, ale co fakt to fakt. W nowym motocyklu błąd komputera przy przebiegu 1000 km nie powinien się zdarzyć!

Czy zatem kupiłbym nowego Suzuki Vstrom DL1000? Powiem krótko, gdyby kosztował 39.990 już stałby w moim garażu. Ale te dodatkowe 10 tysiaków mnie lekko odstrasza... Gdyby moto jechało swobodnie choć te 220 km/h, to była by to opcja do rozważenia na poważniej.

Oczywiście bardzo dziękuję DOS TOROS w Tychach za jazdę. Panie Piotrze, szczególne podziękowania za opiekę nad moją Gwiazdą (-;