Przyszła wiosna, początek kolejnego sezonu motocyklowego, czas
był zatem na przypomnienie sobie jak się jeździ motocyklem. A nie
ma na to lepszej metody, niż szkoła jazdy.
Nadeszła wreszcie ta sobota, wstaję rano z łóżka, a tu leje i raptem 11 ºC na dworze. Kurcze, może nie jechać? No ale jak to tak, odpuścić sobie ze względu na mały deszczyk za oknem? Olewam to i się zbieram..
Najgorsze w jeździe po mokrym nie jest sama jazda, ale to ubieranie się przed i rozbieranie po. Jeszcze do tego temperatura nie rozpieszczała, zatem ubrałem zimową bieliznę + golf + 3 warstwy Modeki + na koniec obowiązkowy "kondon" Buse i w drogę.
Ledwo ruszyłem z Katowic, zaczęło lać na całego, trudno, trzeba zwolnić na autostradzie, no bo opony też już dość łysawe. Po drodze wyprzedzam na A4 jeszcze 2 GSR'y i jakiegoś Anglika na starej Hondzie. Brytol pewnie wraca do domu, ale Ci dwaj na Suzi to pewnie też na szkołę jadą, bo kto by w taką pogodę wybierał się na przejażdżkę (-:
Po drodze dokleja się do mnie kolejne Suzi, ale już w samej Polskiej Nowej Wsi nagle znika. Na pewno ma gps i jedzie wg niego, trudno trochę pobłądzi, ale w końcu trafi na lotnisko! Ja już jestem na miejscu, witam się z Januszem i resztą ludzi. Fajnie znowu tu być. Czekamy jeszcze z pół godziny w nadziei, że będzie nas jednak więcej. Niestety, połowa ludzi przestraszyła się pogody i jest nas ledwie dziesiątka, ale za to odważna kobieta nie bała się deszczu (-:
Skoro tak mało ludzi, to Janusz robi tylko 1 grupę i zaczynamy zajęcia. Niestety pogoda dalej nie rozpieszcza i wiadomo, to będzie cały dzień nauki jazdy po mokrym. Janusz mówi, by się nie bać i zaufać oponom. Łatwo powiedzieć, gdy jest taka pogoda:

Startujemy zatem! Jako, że jestem już 5-ty raz, dostaje mi się zaszczyt zaczynania każdego ćwiczenia i pokazywania żółtodziobom, o co tu kaman (-; Nie ukrywam, iż pierwsze minuty są stresujące, głównie ze względu na łyse opony. A gdy jeździ się prawie slikami po wodzie, to wiadomo co może się stać.

Na szczęście, jak obiecywał Janusz, gdy tylko opony się rozgrzały, było już dobrze. Co prawda kilka razy tylne koło uciekło, ale to kwestia przyzwyczajenia i zapomnienia o strachu. Z biegiem czasu, motocykl samoistnie coraz bardziej się pochylał (-;

Najgorsza jednak była pogoda. Cały dzień lało jak z cebra. Tylko gdy była przerwa na pizzę, chwilę się ogrzaliśmy w kanciapie i lekko osuszyliśmy ciuchy. Choć bardziej to było wyciskanie wody, niż schnięcie. Mokro, zimno, ale co za emocje ()-: Naprawdę było warto! Po takim szkoleniu, żaden deszcz nie jest już w drodze przeszkodą.

Dzięki Janusz & Suzuki! Kolejny raz mogę przystąpić do sezonu w pełni przygotowany..
Nadeszła wreszcie ta sobota, wstaję rano z łóżka, a tu leje i raptem 11 ºC na dworze. Kurcze, może nie jechać? No ale jak to tak, odpuścić sobie ze względu na mały deszczyk za oknem? Olewam to i się zbieram..
Najgorsze w jeździe po mokrym nie jest sama jazda, ale to ubieranie się przed i rozbieranie po. Jeszcze do tego temperatura nie rozpieszczała, zatem ubrałem zimową bieliznę + golf + 3 warstwy Modeki + na koniec obowiązkowy "kondon" Buse i w drogę.
Ledwo ruszyłem z Katowic, zaczęło lać na całego, trudno, trzeba zwolnić na autostradzie, no bo opony też już dość łysawe. Po drodze wyprzedzam na A4 jeszcze 2 GSR'y i jakiegoś Anglika na starej Hondzie. Brytol pewnie wraca do domu, ale Ci dwaj na Suzi to pewnie też na szkołę jadą, bo kto by w taką pogodę wybierał się na przejażdżkę (-:
Po drodze dokleja się do mnie kolejne Suzi, ale już w samej Polskiej Nowej Wsi nagle znika. Na pewno ma gps i jedzie wg niego, trudno trochę pobłądzi, ale w końcu trafi na lotnisko! Ja już jestem na miejscu, witam się z Januszem i resztą ludzi. Fajnie znowu tu być. Czekamy jeszcze z pół godziny w nadziei, że będzie nas jednak więcej. Niestety, połowa ludzi przestraszyła się pogody i jest nas ledwie dziesiątka, ale za to odważna kobieta nie bała się deszczu (-:
Skoro tak mało ludzi, to Janusz robi tylko 1 grupę i zaczynamy zajęcia. Niestety pogoda dalej nie rozpieszcza i wiadomo, to będzie cały dzień nauki jazdy po mokrym. Janusz mówi, by się nie bać i zaufać oponom. Łatwo powiedzieć, gdy jest taka pogoda:

Startujemy zatem! Jako, że jestem już 5-ty raz, dostaje mi się zaszczyt zaczynania każdego ćwiczenia i pokazywania żółtodziobom, o co tu kaman (-; Nie ukrywam, iż pierwsze minuty są stresujące, głównie ze względu na łyse opony. A gdy jeździ się prawie slikami po wodzie, to wiadomo co może się stać.

Na szczęście, jak obiecywał Janusz, gdy tylko opony się rozgrzały, było już dobrze. Co prawda kilka razy tylne koło uciekło, ale to kwestia przyzwyczajenia i zapomnienia o strachu. Z biegiem czasu, motocykl samoistnie coraz bardziej się pochylał (-;

Najgorsza jednak była pogoda. Cały dzień lało jak z cebra. Tylko gdy była przerwa na pizzę, chwilę się ogrzaliśmy w kanciapie i lekko osuszyliśmy ciuchy. Choć bardziej to było wyciskanie wody, niż schnięcie. Mokro, zimno, ale co za emocje ()-: Naprawdę było warto! Po takim szkoleniu, żaden deszcz nie jest już w drodze przeszkodą.

Dzięki Janusz & Suzuki! Kolejny raz mogę przystąpić do sezonu w pełni przygotowany..