niedziela, 25 października 2015

Kup pan grzane manetki......czyli czy już jestem motocyklową pizdą czy jeszcze nie?

Wyborczy weekend zbliżał się wielkimi krokami. Pomimo, iż nie oglądam TV, to wszędzie atakowały człowieka reklamy „kandydatów” na p_osłów! Żenada. Trzeba było zatem wyrwać się z tego klimatu, a gdzie najlepiej?

Wiadomo, do Chorwacji. Szybka kontrola prognozy pogody, w Rijece ma być + 21 °C, po drodze jakieś 13 – 14 na plusie i sucho, tylko na powrót w poniedziałek już „tylko” + 10 °C i 10% szansy na deszcz. Dobra, biorę wolne na poniedziałek, rezerwuję kwaterę na zachodnich skrajach Rijeki i w drogę!

Ale zanim wyjadę, muszę jeszcze coś zrobić.

Zobaczcie proszę jak wyglądała moja szybka 2 miesiące po tym, jak w maju br. w ASO KAWASAKI DELTA PLUS (Chorzów) założono mi akcesoryjny deflektor MRA:



Przy prawym mocowaniu deflektora, szybka zaczęła pękać, z każdym kilometrem pęknięcie się powiększało. Jako, że mój Zygzak jest nowy, uznałem, że jak go oddam na przegląd do ASO KAWASAKI, to zrobią mi to co prawda drogo, ale przynajmniej dobrze i fachowo. Nic bardziej mylnego! Złożyłem więc mailem reklamację i co? Oczywiście przez miesiąc nikt się nawet nie odezwał! Ponowiłem zatem kontakt, tym razem telefonicznie. Poproszono bym przyjechał i pokazał co i jak. Tak też zrobiłem, mechanik zabrał Zygzaka na sesję fotograficzną i oględziny. "Dostanie Pan odpowiedź mailem" powiedział na koniec. I co? Minął miesiąc i jak zwykle zero kontaktu. Wkurzyłem się i pojechałem do Chorzowa. "Oj ja nie znam tematu" - mówi koleś przy biurku - "proszę zostawić nr telefonu, za godzinę oddzwonię". Odezwali się pod koniec dnia. Oficjalna decyzja, że nie uznają reklamacji ponieważ deflektor jest MRA, a nie oryginalny KAWASAKI!?!? Wow, czyli firma MRA, która robi szybki do większości motocykli na całym Świecie, w tym tych co biorą udział w Moto GP czy aktualnego Mistrza Świata WSBK Jonathana Rea, nie zna się na temacie? Super. I to, że to oni w Chorzowie zakładali ten deflektor też nie ma znaczenia? A co z rękojmią, prawami konsumenta? "Mogę Panu zaproponować nową szybę w atrakcyjnej cenie" wybełkotał kierownik serwisu na koniec rozmowy. Nie, dziękuję, generalnie dziękuję za "usługi" Waszej firmy!

Szerokim łukiem omijajcie salon Kawasaki Delta Plus w Chorzowie, odradzam! To już jest ich druga wpadka w przypadku mojej osoby, zatem z całą odpowiedzialnością wiem co mówię. I nie jestem jedyny w środowisku, kto ma taką opinię o tej firmie.

A wracając do głównego wątku tego posta, musiałem przed wyjazdem zrobić coś z tym pęknięciem, aby szyba nie poszła całkiem. Na razie posklejałem to Kropelką, zobaczymy co to da?

W piątek wieczorem pakowanko, jadę tylko na 2 dni, większość ubioru będę miał na sobie, więc spokojnie mieszczę się w centralkę. Biorę 2 t-shirty, długie spodnie, polar i adidasy, tj. de facto Pumy, ale to też niby adidasy ((-;



Gdy zakładam kufer, wychodzę sobie na chwilę na dwór, jest przyjemnie. Godzina 21:00, a jest ponad + 10 °C, spoko, super pogoda jak na koniec października.

W sobotę nie zrywam się bladym świtem, bo wiadomo ranki są jeszcze chłodne, więc spokojnie jem śniadanko, ubieram się i jadę sprawdzić ciśnienie w kołach.



Kurcze, przez 2 miesiące zeszło do 2,4 atmosfery, mało. Dobijam oba koła do zalecanych 2,9 i punkt 8:27 wsiadam na moto i w drogę na A4. Temperatura + 11 °C, więc jest przyjemnie.



Po jakiś 15 minutach jestem już na BP na A1 tuż przed granicą. Ej tam, dobra premia była za wrzesień, to tankuję PB98, niech sobie Zygzaczek popije trochę lepszej etylinki.

Na stacji ciekawi mnie taka oto sytuacja. Ja tu sobie jadę na motocyklu, poleżeć po raz ostatni w tym roku na plażach Chorwacji, a obok mnie pierwsi narciarze jadą w tym samym kierunku busami ((-;



Jeszcze nie wiem, że to była prorocza wizja..

Wbijam do Czech i choć świeci słonko, temperatura zaczyna powoli spadać….. 10…… 9…… 8….. kurcze, zimno mi się robi, o co chodzi? Przecież wg prognoz miało być nawet do + 14 °C? Zatrzymuję się na 1-szej stacji za tunelem i ubieram ortalion, złagodzi z pewnością nieprzyjemny efekt chłodnego wiatru. Pod kask wędruje druga kominiarka, nie ma co, w głowę jest mi mega zimno!

Obok stoi Golfem całkiem niebrzydka choć już leciwa wiekiem Czeszka. Patrzy na mnie z politowaniem i uśmiecha się litościwie, że się tak męczę w tym zimnie, podczas gdy ona odpali sobie w swoim „Das Auto” ogrzewanie i przyjemnie toczyć się będzie autostradą, zatruwając atmosferę nieprawdziwym poziomem spalin.. Ale ja przecież pizda nie jestem, ruszam więc dalej…



Przez chwilę jest nawet przyjemnie, ale tak zawsze jest gdy się ruszy z postoju, pierwsze kilka minut jest zwykle albo za ciepło albo za gorąco. Trzeba cierpliwie poczekać, aż organizm się ustatkuje, a powiew powietrza ustali rzeczywistą odczuwalną temperaturę.

No i właśnie, dalej mamy Zong! Bo temperatura ciągle spada…. 7…. 6…. 5…., jasna cholera, jest mi zimno! I to wszędzie, w stopy, nogi, klatę, głowę, no i w ręce chyba najbardziej! No tak, przecież nie mam jeszcze grzanych manetek, f.u.c.k.! Ależ by to było fajnie tak sobie je teraz odpalić i choć w dłonie byłoby przyjemnie ciepło.

A tak jest dupa, trzęsę się cały jak galareta, czuję że z nosa leci mi już Niagara.. Ale przecież nie jestem pizda i dam radę, dam, dam. Lecę przepisowe 130 km/h, więc to nie jest kwestia pędu powietrza, po prostu jest chłodno. Cały czas świeci piękne słońce, więc zaraz będzie cieplej, zaraz, tuż tuż, już za chwilkę, chwileczkę..

W oddali widać piękne góry spowite chmurami, ależ cudny widok. No tak, cudny to on był do czasu, gdy nie dojechałem do granicy tego czegoś, co z daleka wydawało mi się chmurami. Bo teraz oto wjechałem w piękną gęstą mgłę. WTF? Patrzę na termometr, jest + 4 °C!!!

Mam deja vu, przypominają mi się 2 przejazdy przez Alpy. Ten w 2010, gdy w drodze z Ciżukami na nasze pierwsze Chorwackie wakacje na Pag, mieliśmy wszyscy serdecznie dość pogody i w środku Alp dopadł nas kryzys. Ogrzewaliśmy się wtedy jakąś godzinę w tandetnym rasthofie, susząc mokre ciuchy na kaloryferach. No i pamiętna Francuska majówka a.d. 2013, gdy w drodze do Cannes dopadł nas z Ciżukiem śnieg. Wtedy było jeszcze chłodnej, bo chyba tylko + 2 °C, jeśli dobrze pamiętam i gdyby nie upartość Ciżuka, ja bym zawrócił do domu.

No ale przecież nie jestem pizda i się nie poddam! Zobaczymy, co będzie za tą mgłą? Nic k……, nic się nie zmienia! Mimo iż świeci piękne słonko, jest już po 10:00, a dalej piździ niemiłosiernie. Mam dość! K…… mam dość! Za jakie pieniądze mam się tak na ochotnika męczyć? Pierd……. to i zjeżdżam przed Ołomuńcem na Shella.



Jest tak zimno, że z każdym słowem, z moich ust buchają gęste chmury gorącej pary. Porażka. Jem ciepłe 2-gie śniadanko.



Jest wifi, odpalam więc Booking i odwołuję rezerwację w Rijece. Trudno, widać jestem pizda, ale nie mam zamiaru marznąć tak przez 8 godzin i spędzić po powrocie 2 tygodni pod kołdrą z anginą. Nie chce mi się.



Ludzie na stacji patrzą na mnie dziwnie, może to przez te kozy wiszące z nosa..



Dosiadam Zygzaka i biorę kierunek na domek. Łapię się za stare Audi A6 i tniemy tak razem prawie do samej Ostrawy. Po przekroczeniu granicy, odkręcam manetkę i daję ostro w palnik. Niestety przez ortalion nie da się zbyt szybko jechać, rzuca mi głową, całe ciało się dziwnie napina, szyja jakoś tak lata na boki, zjeżdżam więc na BP tuż za granicą.



Tankuję i rozbieram się z ortalionu, bo u nas jest znowu ponad + 10 °C i piękne słoneczko. Miśki witają mnie uroczo w kraju.



Wszyscy na stacji patrzą na mnie z podziwem, ohhhhh to musi być twardziel, w taką pogodę wraca do kraju z wyprawy, pewnie jechał całą noc w tej zimnicy. Kozak! I niech tak myślą! Może jestem pizda, a może właśnie kozak, sam już nie wiem..

Wiem tylko, że te ostatnie 50 km do domu pokonałem z prędkością światła. Zygzak bez problemu ciągnął 299 km/h z kufrem, jakby mu to żadnej różnicy nie robiło.

Jejku, co to będzie gdy w końcu ściągnę mu na wiosnę blokadę ()-: Pobiję rekordy kolegów z Moto GP?

Ciekawe, czy pójdzie 340, może nawet 350?

Tak, z pewnością przed tym testem trzeba będzie spisać testament..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz