środa, 15 kwietnia 2015

zakup nowego sprzętu - cz. 5

...ostatnia.. czyli Grande Finale!!!

Całą zimę człowiek czekał na ten dzień. Tak calutką, calutką, odkąd sprzedałem Bandita i spędzałem minuty, godziny, dni, tygodnie, miesiące na przeszukiwaniu Internetu, rozmowach, negocjacjach, jazdach testowych itp. I wreszcie podjąłem decyzję, kupuję jednak nowe moto z salonu, trudno, życie ma się jedno i trzeba się pogodzić z faktem, iż kilkanaście tysięcy złotych pójdzie w powietrze.

Tutaj pojawił się kolejny temat, mianowicie czy dać zarobić szujom z autoryzowanych salonów i zapłacić grubą kasę czy też…… zdecydować się na niezależnego importera, który też oferuje nowe sprzęty, ale ze swoją własną gwarancją. Bardzo długie kalkulacje, ponowne przeglądanie Internetu. Jest kilka takich firm w kraju, które zajmują się sprzedażą nowych moto z niezależnych źródeł. Jest m.in. firma BOGUSŁAWSKI ze Słupska, dość szeroko opisywana na Forum Motocyklistów. Długo z nimi negocjowałem, porównywałem, liczyłem że nawet import na własną rękę przy niskim kursie € wychodził drożej. W końcu podjąłem decyzję, złożyłem zamówienie i wpłaciłem zaliczkę.

Generalnie na forum konkretnie wypowiadali się tylko zadowoleni klienci BOGUSŁAWSKIEGO, ci którzy byli niezadowolenie to słyszeli kolega od kolegi itd. A przeszedłem przez 29 stron na forum i przeczytałem każdy wpis.

Najgorsze było oczekiwanie z piątku na sobotę, gdy wysłałem przelew za resztę motocykla. To czekanie. W nocy śniły mi się motory, co za noc, pociłem się jak kot. Oczywiście komórka leżała obok łóżka włączona do gniazdka i w opcji „ON”. I jest, dzwoni, punkt 7.oo rano w sobotę kurier mówi, że stoi pod domem i czeka na mnie! Nawet zębów nie myłem, nic tylko wstaję i lecę, pędzę na dół jak szalony w t-shircie i dresie. Jest, jest, jest!!!



Co za potwór, wielki, pachnący, i te światła z przodu, poezja. Wsiadam, odpalam, jest git, silnik gra jak Metallica na Stadionie Śląskim w 1991 roku. Płaczę z zachwytu! Mam swoje moto, mam, mam..



I ten kolor? Miał być niebieski metalik. W Kawasaki nazywa się to Metallic Midnight Saphire Blue. Kurcze w cieniu wygląda jak czarny ale jak słoneczko zaświeci, to faktycznie błyszczy na granatowo (-:



Śliczny, prawda? No i ten tyłeczek… mniam mniam…



Wczoraj była 1-sza jazda, raptem 50 km przy okazji pompowania kół. Późno już było i przed 20.oo na Śląsku już chłodnawo. Termometr w Zygzaku pokazywał 10 - 11 stopni. Oczywiście z racji na nowe opony i generalnie nowy sprzęt, ustawiłem mapę zapłonu na opcję "L" czyli zmniejszoną moc i kontrolę trakcji na "3", czyli najmocniejszy nastaw. Delikatnie, powoli, zupełnie nie wiem jak i kiedy pobiłem w ułamku sekundy swój rekord prędkości. To był moment i leciałem 265 km/h, oj wolniej, wolniej, nie wolno tak, trzeba opanować testosteron.

Do domu wracałem z gębą otwartą najszerzej jak się dało ((-:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz