Tak, tak, od dłuższego czasu Prezes mnie
męczył abyśmy weszli z naszymi produktami do Włoch, bo ponoć nasza konkurencja
wozi tam produkty już tirami. Dlaczego mówię „ponoć”? No, bo nikt nigdy jeszcze
polskiej kiełbasy we włoskich sklepach nie widział, ale z szefem się nie
polemizuje (-;
Nota bene, niektóre Włoskie sklepy powalają...kolesie w krawatach, półki cudowne, bajka..gdzie tu parówkę byś wsadził?
Zatem padło zadanie, aby zdobyć Italię! Nasza „super seksowna” szefowa marketingu zrobiła – tj. tak naprawdę splagiatowała – kilkustronicowe opracowanie nt. Włoskiego rynku supermarketów, no i do dzieła. Dziesiątki telefonów, setki @ i nic, jak zwykle zero odzewu. Tak minęło mi ½ roku..
Nota bene, niektóre Włoskie sklepy powalają...kolesie w krawatach, półki cudowne, bajka..gdzie tu parówkę byś wsadził?
Zatem padło zadanie, aby zdobyć Italię! Nasza „super seksowna” szefowa marketingu zrobiła – tj. tak naprawdę splagiatowała – kilkustronicowe opracowanie nt. Włoskiego rynku supermarketów, no i do dzieła. Dziesiątki telefonów, setki @ i nic, jak zwykle zero odzewu. Tak minęło mi ½ roku..
Wtem olśnienie, przecież mam kolegę w
Bolonii, z którym byłem kiedyś na meczu NFL w Londynie. No tak, może Stefano
coś pomoże, choć on nie siedzi w spożywce, ale to w końcu Włoch. No i tym oto
sposobem, zdobyłem kilka nazwisk kupców w sieciach handlowych i od razu sukces,
jest reakcja i lecę we wrześniu do Bolonii na rozmowy handlowe (-:
Od razu zrobiłem rezerwację na wizytę w fabryce i kupiłem
bilety na samolot. Na szczęście w pobliżu Katowic są 4 lotniska – Pyrzowice,
Balice, Wrocław i Ostrawa - z których można szukać połączeń. Udało mi się
wykombinować wylot Wizzair w poniedziałek i powrót - niestety Ryanair - w
środę, zatem tylko 3 dni nieobecności w biurze.
Blog jest motocyklowy, zatem na tym temacie się koncentruję.
Blog jest motocyklowy, zatem na tym temacie się koncentruję.
Ale nie sposób wspomnieć kilku uwag nt. samej Bolonii, gdyż będę
tam chyba pierwszy raz w życiu.
Co prawda kilka lat temu z Ciżukiem
odwiedziliśmy fabrykę Ferrari w Maranello, ale samą Bolonię wtedy ominęliśmy. Otóż Bolonia zrobiła na mnie bardzo dobre
wrażenie.
Miasto jest piękne, pełne turystów i lokalsów
przesiadujących w licznych knajpkach. A ‘propos knajp, jedzenie w Bolonii
powala na łopatki.
Naprawdę. Lubię jeść i nawet w domu stołuję
się głównie na mieście, zatem mogę coś powiedzieć o jedzeniu w knajpach. I to,
co mogę powiedzieć o Bolońskiej kuchni, to że jest po prostu wyśmienita!
Jasne, że możesz trafić na trattorię, w
której podadzą Tobie zwykłe spaghetti bolognese z Niemieckim piwem.
Albo wino w plastikowym coolerze (-;
Ale to są
wyjątki potwierdzające regułę.
Bolonia to sieć bardzo wąskich uliczek,
kamiennych chodników i podcieni. Kraków może się schować )-:
Głównym celem pielgrzymek turystów jest
Piazza Maggiore.
Na którym stoi ogromna Basilica di SanPetronio
Niektórzy porównują Bolonię do Wenecji, w
której skończyła się woda w kanałach (-:
W każdym bądź razie szczerze polecam to
miasto.
Dobrze jest wziąć sobie jakiś apartament w centrum, aby mieć wszędzie
blisko.
A gdy będziemy chcieli pojechać gdzieś dalej, wystarczy kupić za 1,30 €
bilet na autobus i w drogę. Ale z samego lotniska najlepiej jest za 6 € kupić
tzw. Aerobus, który dowiezie Was spod samego terminala do centrum. Niestety
przystanek miejskiego autobusu jest oddalony o jakieś 30 minut marszu od
lotniska, więc raczej to odradzam. Wiem co mówię, bo się w drodze powrotnej na
to nabrałem. Bilet kupicie u kierowcy Aerobusa, nie dajcie się nabrać na
automaty przy wyjściu z terminala, bo potrafią zabrać banknot bez wydrukowania
biletu!
Zwykłym autobusem dojedziecie np. na ulicę Via Antonio Cavalieri Ducati, 3
gdzie mieści się fabryka Ducati.
Dobrze zrobić sobie wcześniej
rezerwację wizyty przez Internet. Zapłacicie wtedy 8 € i uprzedzą Was, że np.
nie zobaczycie muzeum, bo w tym dniu będzie akurat zamknięte )-: Wchodząc na bramie
fabryki trzeba się tylko wylegitymować i tuż obok w małym sklepiku czeka się na
przewodnika.
Grupy są max kilkunastoosobowe, tak by nie przeszkadzać robotnikom. Właśnie, mała ciekawostka. Na teren fabryki mogę wjechać tylko Ci pracownicy, którzy mają…….. Ducati.
Każdy inny
motocykl/skuter musi zostać zaparkowany na ulicy przed firmą, dobre, co? To się
nazywa przywiązanie do marki. Ciekawe czy w Gliwickiej fabryce Opla obowiązują
te same zasady?
Fabryka Ducati to taka
troszkę manufaktura, spokojnie zmieściłaby się cała w naszym zakładzie. W
szczycie sezonu - tj. od stycznia do maja – produkują na 3 zmiany z tego, co pamiętam
ok. 1300 sztuk dziennie. Poza sezonem robi tylko 1 zmiana i chyba 300 sztuk
wyjeżdża dziennie.
Zresztą w samej fabryce produkują
tak naprawdę tylko 2 elementy: sprzęgło i ten system rozdziału zapłonu. Reszta
elementów przyjeżdża gotowa od podwykonawców (80% ponoć Włochy) i oni tylko
składają motocykl w całość. Ciekawostką jest, że np. ciśnienie w silniku
sprawdzają na sucho, bez odpalania, tylko wpompowując olej do środka pod
odpowiednim ciśnieniem. Dopiero, gdy moto jest prawie gotowe, wjeżdża do komory
na hamownię i tam jest odpalane, sprawdzane są hamulce, biegi etc.
Właśnie kończą produkcję
500 szt. tej limitowanej wersji Panigale.
W zasadzie podczas zwiedzania można wszędzie wejść i wszystko pooglądać z bardzo bliska, dosłownie pooddychać powietrzem, które wydychają ludzie na liniach produkcyjnych, fajnie. Wyjątkiem jest Ducati Corse – czyli części wyścigowej firmy – gdzie można zaglądnąć tylko przez malutkie okienko w drzwiach. W tym dniu jednak część linii produkcyjnej była totalnie zasłonięta, bo produkowało się tam najnowsze dziecko Ducati i to była tajemnica jeszcze wtedy. Dziś już wiadomo, że to nowy model Ducati Supersport.
Cała wizyta w fabryce trwa może z 40 minut,
no i szczerze, to nie powala na łopatki, ale ważne że mam to zaliczone (-:
Wylatując z Bolonii, Ducati dba o to, by
nawet na lotnisku nikt o nich nie zapomniał.