Pojechałem z dziewczyną na targi motocyklowe do Warszawy
wybrać godnego następcę Vstroma, tym razem miała to być bowiem
nowa sztuka prosto z salonu. Pamiętam, że był wtedy jeszcze
śnieg, ale pod halę Expo w Warszawie kilku świrów
przyjechało już na motocyklach! Przymierzałem się do wielu
modeli.

Ale na poważnie brałem pod uwagę te, które były w zasięgu mojego portfela.
Suzuki Bandit 1250

Honda CBF 1000

Yamaha FZ1 Fazer 1000

Triumph Tiger 1050

Właśnie, w tamtych czasach po ulicach jeździło bardzo dużo Fazerów, dlatego też myślałem, iż to właśnie Yamaha wygra ten „casting”.
Ależ jakie mnie spotkało rozczarowanie, gdy po kilku innych motocyklach, dosiadłem wreszcie nowego dużego Fazera! W ciągu minuty zrozumiałem, dlaczego Valentino Rossi po kilku latach postanowił właśnie w 2010 roku opuścić Yamahę w Moto GP na rzecz Ducati Corse. Fazer robił wrażenie, jakby nie był prosto z fabryki, ale eksponatem z Archiwum XX wieku! No po prostu dramat, kokpit, wyposażenie, wszystko przestarzałe, a do tego kilka tysięcy drożej niż Suzuki czy Honda.

A oprócz dużego Fazera, to tak naprawdę w ofercie tego producenta nie było nic, co mogłoby zainteresować podróżnika takiego jak ja, bo Vmax to i nie moja bajka i nie ten poziom cenowy.
No jest oczywiście flagowy model FJR 1300, no ale to też mega drożyzna. Prawie 70.000 zł za podstawową wersję? W Katowicach stała nawet chyba przez blisko 2 lata taka piękna FJR’a w automacie za bajeczne 80 kilka tysięcy PLN’ow! No wg mnie to przesada. Tak, Yamaha w tamtych latach była w kryzysie, ale to było 5 lat temu. Jak jest dziś?
Ano dzisiaj Doctor znowu jeździ dla Yamahy i jak dobrze pójdzie, to po raz 10-ty w karierze zostanie mistrzem świata. Vale! Vale!! Vale!!!
A nawet jeśli będzie miał pecha i ostatecznie przegra o włos rywalizację z świetnie w tym roku dysponowanym Jorge Lorenzo, to tytuł i tak trafi do Yamahy. Tak, jeśli idzie o sport motocyklowy, to Yamaha króluje. W końcu po chyba 19 latach to właśnie nowa Yamaha R1 wygrała parę tygodni temu kultowy wyścig Suzuka 6 Hours. Oglądałem cały wyścig i naprawdę trio Yamahy było nie do pokonania tego dnia.
Wielu zawodników twierdzi, iż nowy model R1 jest w końcu w stanie zakończyć dominację BMW S1000RR na torach wyścigowych całego świata. Nie mam tu na myśli wyników sportowych oczywiście, gdyż tych BMW nie osiągnęło żadnych, głównie przez pychę Marco Melandriego, który wypuścił z rąk już prawie gotowy tytuł Mistrza Świata Superbike kilka lat temu. Chodzi mi o popularność RR w kręgach wyścigowych, mnogość części i względną "taniość" tego sprzętu. Ale teraz, tak, teraz to Yamaha jest na topie. Czy to samo dotyczy się motocykli ulicznych?
Jakiś czas temu Yamaha zaprezentowała całą linię nowych motocykli pod nazwą MT. Co to niby oznacza? Aha, podobno MT to skrót od „Master of Torque”. Czyżby skopiowano pomysł z legendarnej „Master of Puppets” grupy Metallica? Ciekawe czy James i Lars dostali od Japońskiej fabryki jakieś tantiemy z tej okazji (-;
Wokół całego projektu MT zrobiło się wiele szumu, korzystano ze wsparcia marketingowego takich sław jak Aleix i Pol Espargaro, Vale czy Stunter 13, nasz lokalny bohater z Niemodlina.
Marketingowy majstersztyk! Ale jak to z marketingiem bywa – a chyba się na tym znam, bo niby 2 dyplomy w tym kierunku mam – nie zawsze to, co jest pięknie reklamowane, w rzeczywistości okazuje się równie dobre. Ważne jednak, że dużo się o nowych motocyklach Yamahy mówi, a to wystarczy, potem jednak produkt musi obronić się już sam.
Jak wiecie jesienią zeszłego roku sprzedałem swojego Bandita i całą zimę poszukiwałem jego następcy. W pewnym momencie na listę kandydatów trafiła właśnie Yamaha MT09 Tracer. Mnie golasy nigdy nie pociągały, więc za bardzo szumem wokół serii MT się nie interesowałem, aczkolwiek sam roktemu w Chorwacji doświadczyłem, iż np. na MT01 też można uprawiać turystykę i to na ostro!
Natomiast news o Tracerze bardzo mnie zaciekawił, tym bardziej gdy Yamaha Motor Poland pokazała cenę 40.900 zł. To przecież blisko dycha mniej, niż Suzuki wołało za nowego Vstroma 1000, trzeba koniecznie wypróbować tego Tracera. Ale jakież mnie spotkało rozczarowanie, gdy wiosną po takim mega szumie medialnym, okazało się że nie ma w Polsce testowych Tracerów, a przynajmniej nie w Katowicach. Co więcej, gdy byłem w salonie, chcąc choć pooglądać właśnie Tracera, poczułem jakbym się przeniósł w czasie do głębokiego PRL’u! „Nie ma, nie wiemy kiedy będą? A nawet jak będą, to są już wszystkie sprzedane!” Wow, pomyślałem, jednak marketing górą ()-:

Swoją polityką mega marketingu przy braku egzemplarzy testowych, Yamaha spowodowała, iż Tracer nie mógł być brany na poważnie pod uwagę i koniec końców kupiłem nowego Kawasaki ZZR 1400. Ale nie powiem, bo jestem z tego wyboru mega zadowolony!
Kilka tygodni temu, mój ulubiony bloger Left4dead zadał czytelnikom zagadkę, w której odpowiedzią była właśnie Yamaha MT09 Tracer. Poprosiłem by dał info, gdy uda mu się dopaść wreszcie jakąś testówkę, bo sam bym chętnie pojeździł. No i kilka dni temu bęc! Jest jedna sztuka w Katowicach!
Piszę @, jestem umówiony na czwartek. Wpierw chciałem pojeździć tak 17.oo – 18.oo, ale się okazało, iż salon JAW MOTO jest czynny tylko do 17.oo! Co? Sezon motocyklowy w pełni, na dworze ponad 30 stopni, a oni zamykają o siedemnastej!? Ja nie mówię, że mają jak Biedronka zapieprzać do 22.oo, ale 17.oo w środku lata to chyba przesada? Dobra, zarezerwowałem jazdę 16.oo – 17.oo.
Czy to będzie Judgment Day dla Yamahy? Zobaczymy. Wstaję skoro świt, aby móc trochę wcześniej urwać się dziś z pracy i dojechać do salony na 16.oo. Do pracy jadę sobie Zygzakiem, dziś ma być ostatni gorący dzień tego lata. Jest 15:30, nerwowo spoglądam na zegarek, pal licho, może nikt nie zauważy. Cichaczem wyłączam kompa i idę do szatni przebrać się w jeansy z kevlarem i letnie buty Alpinestars. Spadam. Punkt 16.oo melduję się pod salonem Yamahy.
„Pan na jazdę Tracerem?” - miło witają mnie dwaj Panowie za ladą - „który z nas ma Pana obsłużyć?”. Ja - jak to ja - odpowiadam, że wolałbym aby mnie jakaś fajna laska obsługiwała, ale skoro takiej nie ma, to trudno. Podpisuję kwity i dostaję kluczyki. „Czym Pan teraz jeździ?” Mówię, że Zygzakiem. "Który rocznik?". No jasne, że nowy. Wymieniamy jeszcze parę zdań i idziemy na krótki instruktaż obsługi Tracera.
Tutaj duży plus dla Yamahy, bo nie trzeba zostawiać żadnej kaucji, opłaty itd. Jazda jest 100% darmowa, tylko trzeba oddać moto z pełnym bakiem. Oj, Kawasaki Polska musi się jeszcze wieeeeeeeeeeele nauczyć od konkurencji!

Jestem estetą i wg mnie tylko Ducati robi piękne motocykle, nie będę się więc rozwodził nad urodą nowej turystycznej Yamahy. Na pewno jest nowoczesna i z topornością Fazerów nie ma nic wspólnego, może się podobać, szczególnie z tymi LED’owymi światłami. Mi ponadto lagi i felgi pasowały pod kolor do spodni. Jak wyglądam? (-;

„W czasie jazdy proszę zwrócić uwagę na moment obrotowy, szczególnie na 4-tym biegu w przedziale 4.ooo – 7.ooo obr./min”, tyle udało mi się zapamiętać z instruktażu. Przepraszam, ale jak komuś, kto na co dzień jeździ 210-konnym Kawasaki ZZR, który ma „ledwie” 163 Nm można polecać, aby zachwycał się o połowę mniejszym torque’iem? No dobra, widać że Yamaha Motor Poland dobrze wyszkoliła swoich sprzedawców, mówią co mają mówić i tyle.
Przez chwilę poczułem się jednak, jakbym był motocyklem na Orlenie, a kasjer z automatu zapytał, czy może jeszcze płyn do spryskiwacza potrzebuję? No kaman! Wierzcie lub nie, ale kiedyś mnie coś takiego właśnie na Orlenie spotkało. Stoję przy kasie w pełnym stroju motocyklowym, w ręce kask, a kasjer pyta o płyn (-;
Dobra, odpalam Tracera i w drogę. No właśnie, pierwsze wrażenie jest raczej negatywne, bo Yamaha jest bardzo taka jakaś plastikowa. Nie jak prawdziwy rasowy motocykl, tylko bardziej jak zabawka. Fajny jest natomiast kokpit, jak to było, aaaa taki tabletowy ()-:

Uwaga, aby była jasność. Nie mam zamiaru w trakcie tego testu porównywać Yamahy MT09 Tracer do mojego Kawasaki ZZR 1400, bo to zupełnie inna bajka.
Na chwilę zapominam czym jeżdżę na co dzień, zamykam oczy – wirtualnie oczywiście – i przypominam sobie, co czułem podczas ujeżdżania Suzuki Vstrom DL1000, Kawasaki Versys 1000 oraz Aprilii Caponord 1200, bo dla tych motocykli jest to bezpośrednia konkurencja.
Nie będę natomiast porównywał Tracera do Ducati Multistrada 1200, bo nie miałby żadnych szans (-: Również nie odniosę się do Suzuki Vstrom DL650, bo mało co z tamtej jazdy pamiętam, tak beznadziejnym sprzętem był dla mnie nowy mały Vstrom. Dobra jedziemy..

Zapinam mapę STD, choć to niby nie jest żadna mapa silnika, tylko stopień reakcji na manetkę gazu. Jak zwał tak zwał, na początek chcę się przyzwyczaić do tego malucha.
No właśnie, usłyszałem od któregoś z kolegów, że jestem za duży na ten motocykl!? No kaman, mam 187 cm i ważę 93 kg, no może po weekendzie u Mamusi to jest 95 (-; Ale fakt, chyba mieszczę się w maksymalnym limicie dla tego motocykla, jeśli ktoś jest ode mnie większy, będzie już śmiesznie wyglądał na Tracerze.

Dobra jadę. Na początek wiadomo, śmieję się z tego co mówił sprzedawca o momencie obrotowym powyżej 4.000 obr./min. Kurcze, przecież ten motocykl nie jedzie, tylko się turla. Zmieniam mapę na A, od razu lepiej, acz chyba znowu za ostro, zawieszenie nie nadąża w tym ustawieniu za silnikiem, wracam więc do mapy STD, bo na B to się nie da jeździć. B jest dla 90-letnich emerytów, niedowidzących na jedno oko, którzy chcą jeździć codziennie o 6.00 rano do piekarni po bułki. Ale pojechałem…
Na początek zatem Tracer mnie rozczarował. Przede wszystkim nie miałem czegoś takiego, co po pierwszych metrach jazdy Aprilią Caponord 1200, czyli banana od ucha do ucha. Niestety Yamaha nie daje mega funu, odpala, jedzie, ale nie masz radości z tej jazdy. Wszystko jest poprawnie, hamulce super działają, zakręty ok., ale jest to taka komputerowa jazda, bez ekscytacji. Wydech też jest za cichy, obowiązkowa wymiana przy zakupie!
Motocykl jest również mega wolny, ale powoli, z każdym kilometrem, zaczynam się do niego przyzwyczajać. Daję na A4 kierunek Wrocław, 3 pasy, manetka na maksa. Doszedłem do 222 km/h, niestety był popołudniowy szczyt i zbyt duży ruch między Katowicami a Gliwicami, nie było miejsca na więcej. Podobno Tracery idą 240, ale nie chce mi się w to za bardzo wierzyć. Wg mnie to może do 230 bym doszedł, ale to chyba i tak po wielu kilometrach prostej autostrady, i to nie pod górkę.
W każdym bądź razie, jeśli idzie o jazdę turystyczną, to te 222 spokojnie wystarczy. Przyspieszenie jest gorsze niż w dużym Vstromie, ale za to prędkość maksymalna jest większa. Zakładam zatem, że z kuframi i plecakiem, można Tracerem spokojnie jechać te 160-170 km/h, mając jeszcze zapas by przyspieszyć w trakcie wyprzedzania. Solo to pewnie będzie nim można spokojnie lecieć non stop 200, to jest duży plus, bo Suzuki nie da się tego zrobić niestety.
Na autostradzie odkrywam też duży plus Tracera. Otóż nawet przy moim wzroście, można swobodnie stać na podnóżkach i bez schylania pleców, trzymać kierownicę dwoma rękami i jechać wyprostowanym bardzo długo. To jest jedna z nielicznych rzeczy, których mi brakuje w Zygzaku. Na Kawasaki nie da się tak jechać niestety, co prawda często w długich trasach wstaję z kanapy by rozprostować kręgosłup, ale nie mam szans na pełen wyprost i jechać tak mogę max kilka minut, trzymając i tak kierownicę tylko jedną ręką. Na Bandicie było podobnie, choć tam mogłem troszkę mocniej się wyprostować. W każdym bądź razie dla tych co robią długie przeloty autostradą, możliwość pełnego wyprostu będzie dużą zaletą Yamahy.

No właśnie, nie wspomniałem nic o pozycji na Tarcerze. Siedzi się wygodnie, kręgosłup jest idealnie pionowo. Troszkę czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do dziwnie wąskiego baku, który trzeba mocno ściskać kolanami, by nie lądować tym co każdy mężczyzna ma najcenniejsze na nim właśnie, szczególnie przy hamowaniu. Ale generalnie pozycja jest dobra, jak w każdym typowym turystyku.
Tuż po zjechaniu z autostrady miałem problem na światłach z wybraniem biegu, wyświetlacz po prostu zniknął. Nie wiedziałem, który bieg mam zapięty, musiałem puścić delikatnie sprzęgło by wszystko znowu zaczęło działać. Po takiej ostrej jeździe, ciężko było zredukować gwałtownie z 6-ki do 1-ki, ale to chyba normalne. Japończycy powinni się cieszyć, że skrzynia mi się zupełnie nie rozleciała, bo nie ukrywam iż wyciskałem z Tracera ostatnie soki...
Wracałem sobie już przez miasto, specjalnie wjeżdżając w studzienki i każdą napotkaną dziurę. Tracer wybiera nierówności dość przyjemnie, w mieście fajnie się nim manewruje, bo jest lekki. Siedzi się wyprostowanym, więc widoczność też jest ok. Generalnie dobre moto do miasta.
Po blisko godzinnej jeździe muszę stwierdzić, że zmieniłem zdanie o tym motocyklu i jest to naprawdę dobra oferta w segmencie średnich turystyków, którymi da radę jechać swobodnie 200 km/h. Nie dorównuje oczywiście większym sprzętom, typu Aprilia Caponord 1200 czy choćby moja ukochana Multistrada, ale spokojnie może konkurować z Suzuki DL 1000 i na pewno jest lepszy od Kawasaki Versys 1000 czy totalnie nudnej Hondy Crosstourer 1200. Bije również na głowę maluchy, w stylu małego Vstroma 650 czy Hondy NC700S. Choć jest jeden maluszek, który mógłby pokusić się o stanięcie w ringu z Tracerem, a jest nim Honda NC700X. Pamiętam, że co prawda mała Honda nie rozwijała zawrotnych prędkości i 200 nią nie pojedziecie, za to frajda z jazdy była duża. Tydzień temu na rynku w Pszczynie spotkałem już odnowiony model NC750X na wydechu Ixil, no po prostu dudnienie słyszała chyba nawet w zaświatach Księżna Daisy (-:
Yamaha nie jest pozbawiona wad, ale o dziwo jedną z nich nie jest już cena, duży plus za to dla Japończyków. Coś co bym od ręki poprawił w Tracerze - oprócz mocy oczywiście - to podnóżek. Gdy stawiasz moto na bocznej nóżce, haczy się lewym butem o podnóżek właśnie, bo jakoś tak oba są tuż obok siebie. Jest to drobiazg, ale wkurw..... bardzo, przecież parkujesz moto nie tylko podczas tankowania.

Z jazdy wróciłem totalnie mokry, ale nie dlatego iż takich emocji dostarczył mi Tracer. Byłem mokry jak gąbka, bo było dziś + 32 °C, a ja oczywiście jeździłem w pełnym stroju. Bardzo lubię swoją skórę VR46, ale powyżej 30 stopni, to można w niej zdechnąć, gdy tylko zwalnia się poniżej 100 km/h. Ale czego nie robi się dla dobrej prezentacji na drodze (-;
Kilka słów o ochronie przed wiatrem! Tracer to typowy pseudo enduro - turystyk, co oznacza, iż nogi mamy bez jakiejkolwiek osłony. O ile w takim dniu jak dziś, to jest zaleta, to na trasie gdy dopadnie nas deszcz przy temperaturze 20 stopni niższej, będziemy żałować że nie jedziemy motocyklem sportowo - turystycznym z pełną owiewką, które dają super schronienie nogom. A co z braniem powietrza na klatę? Yamaha jest w tym dość dobra. W mieście nic nie dmucha po głowie, można jeździć z otwartą szybkę/szczęką. Na trasie wszystko będzie zależało od naszego wzrostu i prędkości oczywiście. Ja jestem fanem deflektorów i nawet swojego Zygzaka w taki wyposażyłem.

Czy do Tracera trzeba będzie kupować deflektor? Powiem tak, gdy kupicie Yamahę, zróbcie wpierw kilkaset kilometrów w różnych ustawieniach fabrycznej szybki i sami sprawdźcie. Wszystko zależy od wzrostu i prędkości, jakimi będziecie podróżować.
Podsumowując, czy zatem kupiłbym Tracera? No cóż, gdyby wiosną Yamaha miała testówki, to brałbym go może pod uwagę, głównie w alternatywie do Suzuki Vstrom 1000, ale kupić teraz to bym nie kupił. Nie dlatego, że jest zły. Dlatego, że na stan umysłu, w którym obecnie jestem, to nie jest sprzęt dla mnie. Ale za 5 lat, lub 10 lat temu, byłaby to dobra oferta. Gdy Yamaha zaprojektuje Tracera 1200, wtedy może?
Dla mnie Superetenera jest za bardzo enduro, to nie moja bajka. A MT09 Tracer? No cóż, jeśli masz max 180 cm i nie ważysz więcej jak 100 kg, powinieneś rozważyć go jako dobrą alternatywę do turystyki. Gdy jednak w Twoich żyłach - tak jak u mnie czy u Left4dead – płynie nie krew, ale PB95, nowa Yamaha będzie dla Ciebie zbyt nudna i za wolna. W takim wypadku, gdy szukasz dużego turystyka, ale nie chcesz dołączyć do sekty GS’owców, weź na jazdę próbną Ducati Multistradę 1200 lub Aprilię Caponord 1200. Tam będę i emocje i moc i prędkość…

Ale na poważnie brałem pod uwagę te, które były w zasięgu mojego portfela.
Suzuki Bandit 1250

Honda CBF 1000

Yamaha FZ1 Fazer 1000

Triumph Tiger 1050

Właśnie, w tamtych czasach po ulicach jeździło bardzo dużo Fazerów, dlatego też myślałem, iż to właśnie Yamaha wygra ten „casting”.
Ależ jakie mnie spotkało rozczarowanie, gdy po kilku innych motocyklach, dosiadłem wreszcie nowego dużego Fazera! W ciągu minuty zrozumiałem, dlaczego Valentino Rossi po kilku latach postanowił właśnie w 2010 roku opuścić Yamahę w Moto GP na rzecz Ducati Corse. Fazer robił wrażenie, jakby nie był prosto z fabryki, ale eksponatem z Archiwum XX wieku! No po prostu dramat, kokpit, wyposażenie, wszystko przestarzałe, a do tego kilka tysięcy drożej niż Suzuki czy Honda.

A oprócz dużego Fazera, to tak naprawdę w ofercie tego producenta nie było nic, co mogłoby zainteresować podróżnika takiego jak ja, bo Vmax to i nie moja bajka i nie ten poziom cenowy.
No jest oczywiście flagowy model FJR 1300, no ale to też mega drożyzna. Prawie 70.000 zł za podstawową wersję? W Katowicach stała nawet chyba przez blisko 2 lata taka piękna FJR’a w automacie za bajeczne 80 kilka tysięcy PLN’ow! No wg mnie to przesada. Tak, Yamaha w tamtych latach była w kryzysie, ale to było 5 lat temu. Jak jest dziś?
Ano dzisiaj Doctor znowu jeździ dla Yamahy i jak dobrze pójdzie, to po raz 10-ty w karierze zostanie mistrzem świata. Vale! Vale!! Vale!!!
A nawet jeśli będzie miał pecha i ostatecznie przegra o włos rywalizację z świetnie w tym roku dysponowanym Jorge Lorenzo, to tytuł i tak trafi do Yamahy. Tak, jeśli idzie o sport motocyklowy, to Yamaha króluje. W końcu po chyba 19 latach to właśnie nowa Yamaha R1 wygrała parę tygodni temu kultowy wyścig Suzuka 6 Hours. Oglądałem cały wyścig i naprawdę trio Yamahy było nie do pokonania tego dnia.
Wielu zawodników twierdzi, iż nowy model R1 jest w końcu w stanie zakończyć dominację BMW S1000RR na torach wyścigowych całego świata. Nie mam tu na myśli wyników sportowych oczywiście, gdyż tych BMW nie osiągnęło żadnych, głównie przez pychę Marco Melandriego, który wypuścił z rąk już prawie gotowy tytuł Mistrza Świata Superbike kilka lat temu. Chodzi mi o popularność RR w kręgach wyścigowych, mnogość części i względną "taniość" tego sprzętu. Ale teraz, tak, teraz to Yamaha jest na topie. Czy to samo dotyczy się motocykli ulicznych?
Jakiś czas temu Yamaha zaprezentowała całą linię nowych motocykli pod nazwą MT. Co to niby oznacza? Aha, podobno MT to skrót od „Master of Torque”. Czyżby skopiowano pomysł z legendarnej „Master of Puppets” grupy Metallica? Ciekawe czy James i Lars dostali od Japońskiej fabryki jakieś tantiemy z tej okazji (-;
Wokół całego projektu MT zrobiło się wiele szumu, korzystano ze wsparcia marketingowego takich sław jak Aleix i Pol Espargaro, Vale czy Stunter 13, nasz lokalny bohater z Niemodlina.
Marketingowy majstersztyk! Ale jak to z marketingiem bywa – a chyba się na tym znam, bo niby 2 dyplomy w tym kierunku mam – nie zawsze to, co jest pięknie reklamowane, w rzeczywistości okazuje się równie dobre. Ważne jednak, że dużo się o nowych motocyklach Yamahy mówi, a to wystarczy, potem jednak produkt musi obronić się już sam.
Jak wiecie jesienią zeszłego roku sprzedałem swojego Bandita i całą zimę poszukiwałem jego następcy. W pewnym momencie na listę kandydatów trafiła właśnie Yamaha MT09 Tracer. Mnie golasy nigdy nie pociągały, więc za bardzo szumem wokół serii MT się nie interesowałem, aczkolwiek sam roktemu w Chorwacji doświadczyłem, iż np. na MT01 też można uprawiać turystykę i to na ostro!
Natomiast news o Tracerze bardzo mnie zaciekawił, tym bardziej gdy Yamaha Motor Poland pokazała cenę 40.900 zł. To przecież blisko dycha mniej, niż Suzuki wołało za nowego Vstroma 1000, trzeba koniecznie wypróbować tego Tracera. Ale jakież mnie spotkało rozczarowanie, gdy wiosną po takim mega szumie medialnym, okazało się że nie ma w Polsce testowych Tracerów, a przynajmniej nie w Katowicach. Co więcej, gdy byłem w salonie, chcąc choć pooglądać właśnie Tracera, poczułem jakbym się przeniósł w czasie do głębokiego PRL’u! „Nie ma, nie wiemy kiedy będą? A nawet jak będą, to są już wszystkie sprzedane!” Wow, pomyślałem, jednak marketing górą ()-:

Swoją polityką mega marketingu przy braku egzemplarzy testowych, Yamaha spowodowała, iż Tracer nie mógł być brany na poważnie pod uwagę i koniec końców kupiłem nowego Kawasaki ZZR 1400. Ale nie powiem, bo jestem z tego wyboru mega zadowolony!
Kilka tygodni temu, mój ulubiony bloger Left4dead zadał czytelnikom zagadkę, w której odpowiedzią była właśnie Yamaha MT09 Tracer. Poprosiłem by dał info, gdy uda mu się dopaść wreszcie jakąś testówkę, bo sam bym chętnie pojeździł. No i kilka dni temu bęc! Jest jedna sztuka w Katowicach!
Piszę @, jestem umówiony na czwartek. Wpierw chciałem pojeździć tak 17.oo – 18.oo, ale się okazało, iż salon JAW MOTO jest czynny tylko do 17.oo! Co? Sezon motocyklowy w pełni, na dworze ponad 30 stopni, a oni zamykają o siedemnastej!? Ja nie mówię, że mają jak Biedronka zapieprzać do 22.oo, ale 17.oo w środku lata to chyba przesada? Dobra, zarezerwowałem jazdę 16.oo – 17.oo.
Czy to będzie Judgment Day dla Yamahy? Zobaczymy. Wstaję skoro świt, aby móc trochę wcześniej urwać się dziś z pracy i dojechać do salony na 16.oo. Do pracy jadę sobie Zygzakiem, dziś ma być ostatni gorący dzień tego lata. Jest 15:30, nerwowo spoglądam na zegarek, pal licho, może nikt nie zauważy. Cichaczem wyłączam kompa i idę do szatni przebrać się w jeansy z kevlarem i letnie buty Alpinestars. Spadam. Punkt 16.oo melduję się pod salonem Yamahy.
„Pan na jazdę Tracerem?” - miło witają mnie dwaj Panowie za ladą - „który z nas ma Pana obsłużyć?”. Ja - jak to ja - odpowiadam, że wolałbym aby mnie jakaś fajna laska obsługiwała, ale skoro takiej nie ma, to trudno. Podpisuję kwity i dostaję kluczyki. „Czym Pan teraz jeździ?” Mówię, że Zygzakiem. "Który rocznik?". No jasne, że nowy. Wymieniamy jeszcze parę zdań i idziemy na krótki instruktaż obsługi Tracera.
Tutaj duży plus dla Yamahy, bo nie trzeba zostawiać żadnej kaucji, opłaty itd. Jazda jest 100% darmowa, tylko trzeba oddać moto z pełnym bakiem. Oj, Kawasaki Polska musi się jeszcze wieeeeeeeeeeele nauczyć od konkurencji!

Jestem estetą i wg mnie tylko Ducati robi piękne motocykle, nie będę się więc rozwodził nad urodą nowej turystycznej Yamahy. Na pewno jest nowoczesna i z topornością Fazerów nie ma nic wspólnego, może się podobać, szczególnie z tymi LED’owymi światłami. Mi ponadto lagi i felgi pasowały pod kolor do spodni. Jak wyglądam? (-;

„W czasie jazdy proszę zwrócić uwagę na moment obrotowy, szczególnie na 4-tym biegu w przedziale 4.ooo – 7.ooo obr./min”, tyle udało mi się zapamiętać z instruktażu. Przepraszam, ale jak komuś, kto na co dzień jeździ 210-konnym Kawasaki ZZR, który ma „ledwie” 163 Nm można polecać, aby zachwycał się o połowę mniejszym torque’iem? No dobra, widać że Yamaha Motor Poland dobrze wyszkoliła swoich sprzedawców, mówią co mają mówić i tyle.
Przez chwilę poczułem się jednak, jakbym był motocyklem na Orlenie, a kasjer z automatu zapytał, czy może jeszcze płyn do spryskiwacza potrzebuję? No kaman! Wierzcie lub nie, ale kiedyś mnie coś takiego właśnie na Orlenie spotkało. Stoję przy kasie w pełnym stroju motocyklowym, w ręce kask, a kasjer pyta o płyn (-;
Dobra, odpalam Tracera i w drogę. No właśnie, pierwsze wrażenie jest raczej negatywne, bo Yamaha jest bardzo taka jakaś plastikowa. Nie jak prawdziwy rasowy motocykl, tylko bardziej jak zabawka. Fajny jest natomiast kokpit, jak to było, aaaa taki tabletowy ()-:

Uwaga, aby była jasność. Nie mam zamiaru w trakcie tego testu porównywać Yamahy MT09 Tracer do mojego Kawasaki ZZR 1400, bo to zupełnie inna bajka.
Na chwilę zapominam czym jeżdżę na co dzień, zamykam oczy – wirtualnie oczywiście – i przypominam sobie, co czułem podczas ujeżdżania Suzuki Vstrom DL1000, Kawasaki Versys 1000 oraz Aprilii Caponord 1200, bo dla tych motocykli jest to bezpośrednia konkurencja.
Nie będę natomiast porównywał Tracera do Ducati Multistrada 1200, bo nie miałby żadnych szans (-: Również nie odniosę się do Suzuki Vstrom DL650, bo mało co z tamtej jazdy pamiętam, tak beznadziejnym sprzętem był dla mnie nowy mały Vstrom. Dobra jedziemy..

Zapinam mapę STD, choć to niby nie jest żadna mapa silnika, tylko stopień reakcji na manetkę gazu. Jak zwał tak zwał, na początek chcę się przyzwyczaić do tego malucha.
No właśnie, usłyszałem od któregoś z kolegów, że jestem za duży na ten motocykl!? No kaman, mam 187 cm i ważę 93 kg, no może po weekendzie u Mamusi to jest 95 (-; Ale fakt, chyba mieszczę się w maksymalnym limicie dla tego motocykla, jeśli ktoś jest ode mnie większy, będzie już śmiesznie wyglądał na Tracerze.

Dobra jadę. Na początek wiadomo, śmieję się z tego co mówił sprzedawca o momencie obrotowym powyżej 4.000 obr./min. Kurcze, przecież ten motocykl nie jedzie, tylko się turla. Zmieniam mapę na A, od razu lepiej, acz chyba znowu za ostro, zawieszenie nie nadąża w tym ustawieniu za silnikiem, wracam więc do mapy STD, bo na B to się nie da jeździć. B jest dla 90-letnich emerytów, niedowidzących na jedno oko, którzy chcą jeździć codziennie o 6.00 rano do piekarni po bułki. Ale pojechałem…
Na początek zatem Tracer mnie rozczarował. Przede wszystkim nie miałem czegoś takiego, co po pierwszych metrach jazdy Aprilią Caponord 1200, czyli banana od ucha do ucha. Niestety Yamaha nie daje mega funu, odpala, jedzie, ale nie masz radości z tej jazdy. Wszystko jest poprawnie, hamulce super działają, zakręty ok., ale jest to taka komputerowa jazda, bez ekscytacji. Wydech też jest za cichy, obowiązkowa wymiana przy zakupie!
Motocykl jest również mega wolny, ale powoli, z każdym kilometrem, zaczynam się do niego przyzwyczajać. Daję na A4 kierunek Wrocław, 3 pasy, manetka na maksa. Doszedłem do 222 km/h, niestety był popołudniowy szczyt i zbyt duży ruch między Katowicami a Gliwicami, nie było miejsca na więcej. Podobno Tracery idą 240, ale nie chce mi się w to za bardzo wierzyć. Wg mnie to może do 230 bym doszedł, ale to chyba i tak po wielu kilometrach prostej autostrady, i to nie pod górkę.
W każdym bądź razie, jeśli idzie o jazdę turystyczną, to te 222 spokojnie wystarczy. Przyspieszenie jest gorsze niż w dużym Vstromie, ale za to prędkość maksymalna jest większa. Zakładam zatem, że z kuframi i plecakiem, można Tracerem spokojnie jechać te 160-170 km/h, mając jeszcze zapas by przyspieszyć w trakcie wyprzedzania. Solo to pewnie będzie nim można spokojnie lecieć non stop 200, to jest duży plus, bo Suzuki nie da się tego zrobić niestety.
Na autostradzie odkrywam też duży plus Tracera. Otóż nawet przy moim wzroście, można swobodnie stać na podnóżkach i bez schylania pleców, trzymać kierownicę dwoma rękami i jechać wyprostowanym bardzo długo. To jest jedna z nielicznych rzeczy, których mi brakuje w Zygzaku. Na Kawasaki nie da się tak jechać niestety, co prawda często w długich trasach wstaję z kanapy by rozprostować kręgosłup, ale nie mam szans na pełen wyprost i jechać tak mogę max kilka minut, trzymając i tak kierownicę tylko jedną ręką. Na Bandicie było podobnie, choć tam mogłem troszkę mocniej się wyprostować. W każdym bądź razie dla tych co robią długie przeloty autostradą, możliwość pełnego wyprostu będzie dużą zaletą Yamahy.

No właśnie, nie wspomniałem nic o pozycji na Tarcerze. Siedzi się wygodnie, kręgosłup jest idealnie pionowo. Troszkę czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do dziwnie wąskiego baku, który trzeba mocno ściskać kolanami, by nie lądować tym co każdy mężczyzna ma najcenniejsze na nim właśnie, szczególnie przy hamowaniu. Ale generalnie pozycja jest dobra, jak w każdym typowym turystyku.
Tuż po zjechaniu z autostrady miałem problem na światłach z wybraniem biegu, wyświetlacz po prostu zniknął. Nie wiedziałem, który bieg mam zapięty, musiałem puścić delikatnie sprzęgło by wszystko znowu zaczęło działać. Po takiej ostrej jeździe, ciężko było zredukować gwałtownie z 6-ki do 1-ki, ale to chyba normalne. Japończycy powinni się cieszyć, że skrzynia mi się zupełnie nie rozleciała, bo nie ukrywam iż wyciskałem z Tracera ostatnie soki...
Wracałem sobie już przez miasto, specjalnie wjeżdżając w studzienki i każdą napotkaną dziurę. Tracer wybiera nierówności dość przyjemnie, w mieście fajnie się nim manewruje, bo jest lekki. Siedzi się wyprostowanym, więc widoczność też jest ok. Generalnie dobre moto do miasta.
Po blisko godzinnej jeździe muszę stwierdzić, że zmieniłem zdanie o tym motocyklu i jest to naprawdę dobra oferta w segmencie średnich turystyków, którymi da radę jechać swobodnie 200 km/h. Nie dorównuje oczywiście większym sprzętom, typu Aprilia Caponord 1200 czy choćby moja ukochana Multistrada, ale spokojnie może konkurować z Suzuki DL 1000 i na pewno jest lepszy od Kawasaki Versys 1000 czy totalnie nudnej Hondy Crosstourer 1200. Bije również na głowę maluchy, w stylu małego Vstroma 650 czy Hondy NC700S. Choć jest jeden maluszek, który mógłby pokusić się o stanięcie w ringu z Tracerem, a jest nim Honda NC700X. Pamiętam, że co prawda mała Honda nie rozwijała zawrotnych prędkości i 200 nią nie pojedziecie, za to frajda z jazdy była duża. Tydzień temu na rynku w Pszczynie spotkałem już odnowiony model NC750X na wydechu Ixil, no po prostu dudnienie słyszała chyba nawet w zaświatach Księżna Daisy (-:
Yamaha nie jest pozbawiona wad, ale o dziwo jedną z nich nie jest już cena, duży plus za to dla Japończyków. Coś co bym od ręki poprawił w Tracerze - oprócz mocy oczywiście - to podnóżek. Gdy stawiasz moto na bocznej nóżce, haczy się lewym butem o podnóżek właśnie, bo jakoś tak oba są tuż obok siebie. Jest to drobiazg, ale wkurw..... bardzo, przecież parkujesz moto nie tylko podczas tankowania.

Z jazdy wróciłem totalnie mokry, ale nie dlatego iż takich emocji dostarczył mi Tracer. Byłem mokry jak gąbka, bo było dziś + 32 °C, a ja oczywiście jeździłem w pełnym stroju. Bardzo lubię swoją skórę VR46, ale powyżej 30 stopni, to można w niej zdechnąć, gdy tylko zwalnia się poniżej 100 km/h. Ale czego nie robi się dla dobrej prezentacji na drodze (-;
Kilka słów o ochronie przed wiatrem! Tracer to typowy pseudo enduro - turystyk, co oznacza, iż nogi mamy bez jakiejkolwiek osłony. O ile w takim dniu jak dziś, to jest zaleta, to na trasie gdy dopadnie nas deszcz przy temperaturze 20 stopni niższej, będziemy żałować że nie jedziemy motocyklem sportowo - turystycznym z pełną owiewką, które dają super schronienie nogom. A co z braniem powietrza na klatę? Yamaha jest w tym dość dobra. W mieście nic nie dmucha po głowie, można jeździć z otwartą szybkę/szczęką. Na trasie wszystko będzie zależało od naszego wzrostu i prędkości oczywiście. Ja jestem fanem deflektorów i nawet swojego Zygzaka w taki wyposażyłem.

Czy do Tracera trzeba będzie kupować deflektor? Powiem tak, gdy kupicie Yamahę, zróbcie wpierw kilkaset kilometrów w różnych ustawieniach fabrycznej szybki i sami sprawdźcie. Wszystko zależy od wzrostu i prędkości, jakimi będziecie podróżować.
Podsumowując, czy zatem kupiłbym Tracera? No cóż, gdyby wiosną Yamaha miała testówki, to brałbym go może pod uwagę, głównie w alternatywie do Suzuki Vstrom 1000, ale kupić teraz to bym nie kupił. Nie dlatego, że jest zły. Dlatego, że na stan umysłu, w którym obecnie jestem, to nie jest sprzęt dla mnie. Ale za 5 lat, lub 10 lat temu, byłaby to dobra oferta. Gdy Yamaha zaprojektuje Tracera 1200, wtedy może?
Dla mnie Superetenera jest za bardzo enduro, to nie moja bajka. A MT09 Tracer? No cóż, jeśli masz max 180 cm i nie ważysz więcej jak 100 kg, powinieneś rozważyć go jako dobrą alternatywę do turystyki. Gdy jednak w Twoich żyłach - tak jak u mnie czy u Left4dead – płynie nie krew, ale PB95, nowa Yamaha będzie dla Ciebie zbyt nudna i za wolna. W takim wypadku, gdy szukasz dużego turystyka, ale nie chcesz dołączyć do sekty GS’owców, weź na jazdę próbną Ducati Multistradę 1200 lub Aprilię Caponord 1200. Tam będę i emocje i moc i prędkość…